Kredyty udzielone w walucie innej niż frank szwajcarski, podlegają takim samym zasadom badania ich nieważności, jak kredyty udzielane w CHF. Sporów takich jest nieporównywalnie mniej niż w przypadku kredytów frankowych, ale wynika to z przyczyn ekonomicznych, a nie prawnych. W sądach wyraźnie rośnie liczba spraw, dotyczących kredytów zaciąganych w euro.
Osoby, które kilka czy kilkanaście lat temu zadłużały się w innych walutach obcych niż frank szwajcarski, niezbyt często chcą starać się unieważnienie kredytu. Spory dotyczące waluty euro stanowią ok. 5 proc. sporów, dotyczących kredytów powiązanych kursem waluty obcej. Przyczyną jest to, że kurs euro jest stabilniejszy niż kurs CHF, a zadłużając się w tej walucie – czy w innych walutach, np. USD – kredytobiorcy zwykle wyszli na tym nieporównanie lepiej, niż gdyby zapożyczyli się we frankach. W ostatnim czasie jednak coraz więcej jest spraw dotyczących kredytów w euro.
Dla oceny wadliwości zapisów umowy kredytowej kluczowe jest nie to, o ile wzrósł kurs danej waluty względem złotego, ale to, że bank mógł dowolnie kształtować wysokość tego kursu oraz że bank wystawił kredytobiorcę na niczym nieograniczone ryzyko wzrostu kursu waluty.
Stanowiony przez dyrektywę 93/13 system ochrony konsumenta opiera się na założeniu, że konsument jest stroną słabszą niż przedsiębiorca, m.in. ze względu na stopień poinformowania. Dlatego wymóg wyrażenia warunków umownych prostym i zrozumiałym językiem – i w konsekwencji: przejrzystości – musi podlegać wykładni rozszerzającej.
Konsument nie ma zwykle możliwości negocjowania warunków umowy, w związku z czym godzi się na postanowienia umowne sformułowane wcześniej przez przedsiębiorcę, nie mając wpływu na ich treść. W świetle prawa unijnego, dochodzi do osłabienia ferowanej przez banki zasady pacta sunt servanda, na rzecz zagwarantowania wysokiego poziomu ochrony interesu konsumenta. Dzieje się tak, ponieważ ochrona konsumenta stanowi prawnie uzasadniony względami interesu ogólnego cel, realizowany na mocy prawa unijnego.
To ma określone konsekwencje. Mając na uwadze powyższe stwierdzić należy, iż w umowach kredytów powiązanych kursem waluty euro, tak samo jak tych dotyczących kredytów frankowych, nie zawarto zasad, według których kapitał określony w PLN ma zostać przeliczony ma EUR. Skoro nie ma zasady określenia salda kredytu w EUR – nie podstaw dla wyliczenia rat kapitałowo-odsetkowych w tej walucie. Umowa nie zawiera zatem istotnego elementu mechanizmu waloryzacji i nie określa zasad ustalenia zobowiązania kredytobiorcy polegającego na zwrocie wykorzystanego kredytu przeliczonego na EUR.
Na tym jednak nie koniec. W umowie kredytu bankowego już w dacie ich zawarcia musi dojść do ustalenia wysokości kredytu, a tym samym wielkości zobowiązania kredytobiorcy wobec banku – albo w sposób kwotowy albo też poprzez zastosowanie obiektywnie weryfikowalnego mechanizmu jego waloryzacji.
Tymczasem w niemalże wszystkich umowach kredytów powiązanych kursem waluty euro klauzule przeliczeniowe odwoływały się do kursów walut obowiązujących w pozwanym banku. Zawarta umowa nie określała wprost kwoty, jaką kredytobiorca winny był zwrócić bankowi. Kluczowe jest, że w oparciu o to kryterium ustalane miały być raty kredytu, a zatem główne świadczenie kredytobiorcy.
Zachęcam do zapoznania się z całym artykułem.