Banki kontra frankowicze: Nie ma szans na wygraną… to może chociaż wyniszczyć

Przy pozwach banków przeciwko frankowiczom pojawił się za sprawą Sądu Okręgowego w Płocku nowy argument dla kredytobiorców: kontrpowództwa banków przeciwko frankowiczom doczekały się porównania przez sąd do praktyki, która określana jest jako pozew typu SLAPP, mający na celu nie tyle zwycięstwo, co wyniszczenie przeciwnika

Pełnomocnicy frankowiczów zapewne wykorzystają nowy argument. Jednak porównanie kontrpozwów banków do powództw typu SLAPP, choć bardzo nośne, nie jest łatwe do obronienia na gruncie dyrektywy (UE) 2024/1069 z dnia 11 kwietnia 2024 roku w sprawie ochrony osób, które angażują się w debatę publiczną, przed oczywiście bezzasadnymi roszczeniami lub stanowiącymi nadużycie postępowaniami sądowymi („strategiczne powództwa zmierzające do stłumienia debaty publicznej”).

Choć, co do zasady, przepisy dyrektywy 2024/1069 nie dotyczą sytuacji, w których kredytobiorcy są pozywani bezpośrednio przez banki o roszczenia wynikające z tytułu zawartych umów kredytów, to jednak duża część wytycznych wskazanych w dyrektywie może, a nawet powinna, znaleźć przełożenie na kanwę spraw dotyczących sporów konsumentów z instytucjami finansowymi. Kreowane przez konsumentów roszczenia, dotyczące kredytów frankowych, opierają się na podstawie stosowania przez banki nieuczciwych postanowień umownych. Kwestionowane przez kredytobiorców postanowienia umowne zostały wprowadzone przez banki w pełni świadomie i z góry powziętym zamiarem. Kredyty frankowe miały się bowiem okazać dla banków przysłowiową kopalnią złota i przynieść niewspółmierne do ryzyka zyski.

Kiedy po kilku latach kredytobiorcy uzyskali w końcu możliwość unieważnienia zawartych umów kredytów powiązanych kursem waluty obcej, banki zaczęły masowo kierować do kredytobiorców wezwania do zapłaty czy zawezwania do próby ugodowej.

Początkowo celem wspominanych środków prawnych nie była chęć uzyskania żadnego rozstrzygnięcia, a jedynie wywołanie w kredytobiorcy poczucia zastraszenia i zamiaru wycofania złożonego przeciwko bankowi pozwu. Banki bowiem w konstruowanych przez siebie pismach procesowych oraz wezwaniach do zapłaty wprost wskazywały, iż konsekwencją unieważnienia umowy (czytaj braku wycofania pozwu) będzie konieczność zapłaty przez kredytobiorcę na rzecz banku wielusettysięcznych kwot związanych z rzekomym prawem banku do wynagrodzenia za korzystania przez kredytobiorcę z kapitału kredytu.

Do tego doszły roszczenia związane z waloryzacją czy urealnieniem kwoty wypłaconego kapitału kredytu, które w praktyce nie miały szans na pozytywne zakończenie.

Jednocześnie zaś banki przyjęły taktykę maksymalnie przewlekłego prowadzenia postępowania, poprzez składanie wniosków o dopuszczenie dowodu z zeznań świadków, przy czym w większości wypadków podawane były nieprawidłowe adresy świadków, co powodowało wydłużenie postępowania nawet o kilka lat. Powyższy dowód i tak był zbędny dla ustalenia istotnych okoliczności spraw.

Zachęcam do zapoznania się z całym artykułem.